Siedziałam dalej da drzewie przyglądając się chłopcom. W którymś momencie Jace krzyknął.
- Przepraszam! Okej?!
Po czym jeszcze się posprzeczali, po czym Jace odszedł i swoimi wielkimi skokami(bo jak wiadomo Valentine dawał mu tak jak mi do picia nieco krwi anioła) popędził do Amatis. Przewróciłam oczami. I zeskakując zagwizdałam w stronę tajni, która stała niedaleko. Po chwili wybiegł ogier, na którego Shane i Sabine spojrzeli zdziwieni.
- Tęskniłeś? - wyszeptałam do ucha konia i na niego wskoczyłam - Jedziemy? - koń parsknął i ruszyliśmy
Odwracając się zobaczyłam, że Simon pędzi w wampirzym tempie za nami. Chwile później dogoniłam pędzącego Jace'a.
<Sabine? Shane? Co się zdarzyło gdy nas nie było?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz