Z uśmiechem patrzyłam na pędzące konie. Wyglądały tak pięknie...
- I nas zostawili - mruknął Shane, wspinając się na drzewo.
- Niedługo przyjadą - objął mnie ramieniem Alec.
- Też masz konia ? - spytałam, patrząc mu w oczy.
- Miałem. Musiałem go oddać, kiedy wyprowadziłem się do Instytutu. Odwiedzam go, choć mnie nie poznaje - uśmiechnął się.
- Fajnie. Oprowadzisz mnie po Idrisie? Nigdy tu nie byłam a wygląda pięknie - westchnęłam.
- Czemu nie - chwycił mnie za rękę - Shane ! Nie odchodź i spróbuj niczego nie zepsuć - krzyknął w stronę drzewa.
- Bardzo zabawne !
- Chodź już - pociągnęłam go lekko, nie mogąc się doczekać zwiedzania miasta. Była piękne i pełne różnych ludzi. Nefilim i innych, świadomych istnienia świata magicznego. Ale przede wszystkim Nocni Łowcy i ich rodziny.
- Czy twoi rodzice tutaj są ? - spytałam, kiedy usiedliśmy na ławce obok jakiegoś dużego budynku.
<Alec?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz