Jako kot przechadzałam się po szkole
szukając jakiegoś zajęcia. Parę razy dostałam od woźnej miotłą po
głowie, ale już się przyzwyczaiłam. Wyszłam przez okno i podziwiałam
zachód słońca. Zauważyłam, że ktoś zamknął okno. Przez drugie ktoś
wyszedł, był to Shane.
- Tak myślałem, że cię tu znajdę - powiedział uśmiechając się
Zmieniłam się z powrotem w człowieka. Schowałam nogi pod brodę.
- Coś cię gryzie? - spytał
- Co? Nie, tak tylko sobie myślę
Shane kiwnął głową. Przez chwilę siedzieliśmy razem wpatrując się w już ledwie widoczne słońce.
- Nie jest ci tu zimno? - spytał przerywając ciszę i moje rozmyślania
- Nie, ale chodźmy już do środka
Weszliśmy do budynku. Ruszyłam w stronę Smoczej Wieży.
<Shane>
- Tak myślałem, że cię tu znajdę - powiedział uśmiechając się
Zmieniłam się z powrotem w człowieka. Schowałam nogi pod brodę.
- Coś cię gryzie? - spytał
- Co? Nie, tak tylko sobie myślę
Shane kiwnął głową. Przez chwilę siedzieliśmy razem wpatrując się w już ledwie widoczne słońce.
- Nie jest ci tu zimno? - spytał przerywając ciszę i moje rozmyślania
- Nie, ale chodźmy już do środka
Weszliśmy do budynku. Ruszyłam w stronę Smoczej Wieży.
<Shane>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz