Lea zerknęła na mnie z ukosa.
- Jak się czujesz? - zapytała. Od dłuższego czasu szłyśmy pustymi korytarzami.
- Bywało gorzej - wzruszyłam ramionami. Z jednej strony cieszyłam się, że nie mam zajęć z Elandielem. Z drugiej jednak nie byłam zbyt dobra w muzyce. W końcu dotarłyśmy do schodów na stryszek.
- Wejdź na górę. Jocy już chyba na ciebie czeka.
Zaczęłam wspinać się po schodach na górę. Moim oczą ukazał się mały, przytulnie urządzony pokój. Jednak wszędzie walały się nuty a fortepian stojący w kącie, uginał się pod ich ciężarem. Wyjrzała zza niego młoda kobieta. Mogła mieć max 20 lat.
- Wejdź. - zaprosiła mnie gestem do środka - Pewnie jesteś Sabine? - skinęłam głową - Jocy. Przed chwilą dowiedziałam się, że mamy razem spędzić godzinkę a potem przyjdzie po ciebie Azar. Musiałaś coś nieźle przeskrobać. Siadaj. - wskazała miejsce obok siebie. Podeszłam do niej i usiadłam. - Umiesz grać?
- Dawno temu grałam trochę. Ale prawie wszystko zapomniałam.
- To nie takie trudne - zaczęła grać jakąś skoczną melodię. Godzina minęła mi dość szybko. Dużo się dowiedziałam na temat muzyki i samej Jocy. Kiedy zaczynałam już powoli łapać jak można prosto zapisać melodię, w drzwiach pokazał się Azar.
- Chodź. Collette już czeka.
<Collette, jak wyglądała twoja lekcja i praca w bibliotece?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz