Magnus sypnął Sabine jakimś proszkiem, a ta znów zemdlała. Na szczęście Alec ją złapał i zaniósł z powrotem na łóżko. Uklękłam przy łóżku, a reszta stanęła obok. Po chwili Sabi otworzyła oczy.
- Nic ci nie jest? - spytałam łagodnie
- Nie... chyba nie. - odpowiedziała słabo
- Spróbuj stanąć. Magnus zajął się już chłopakami i możemy iść. Dasz radę?
- Tak.
Ruszyłyśmy powoli do drzwi. Po drodze Bane mnie zatrzymał i wręczył dwie sakiewki. Jedna z moim imieniem, druga z Sabine. Skinęłam głową. Wyszliśmy na zewnątrz. Zobaczyłam ciemność. Spadające anioły. Jace z złotymi skrzydłami wyrastającymi z pleców i Simona z czarnymi, zakrwawionymi. Sebastiana i Lilight. Wielką bitwę z Valentinem i demonami. Isabelle nagą, oplecioną batem. Otworzyłam oczy. Leżałam na ławce w parku z głową na kolanach Jace'a, który głaskał mnie po głowie.
- Co się stało? - spytała Sabine
- Nic. - mruknęłam
- Na pewno?
- Tak. Co się stało gdy... miałam wizję?
- Miałaś wizję?! - krzyknęła Sabi
- Tak. Znowu. Co się stało gdy ją miałam. - warknąłam
<Sabine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz