Ruszyłem biegiem do sali walk.
- Spóźniony - krzyknęła od progu Lea, którą poznałem parę chwil wcześniej. Zdobyłem się na najbardziej czarujący ze swoich uśmiechów.
- Przepraszam. Jeszcze nie do końca się z tym łapię. - podbiegłem do trójki uczniów, którzy ćwiczyli i przyłączyłem się do nich.
- Widzieliście może Sabine ? - spytała jedna dziewczyna. Miała długie, czarne włosy i bladą cerę.
- Pewnie znowu coś fajczy... - mruknął chłopak po mojej prawej i kopnął z półobrotu manekina, który dzielnie trzymał się w jednej pozycji.
- Jace ! - krzyknęła dziewczyna z kruczymi włosami i palnęła go w ramię.
- Chcesz wojny aniołku ? - stanął przed nią w lekkim rozkroku. W jego dłoni znalazł się długi, cienki nóż o błyszczącym ostrzu.
- Proszę bardzo łowco.
- Hej! - wtrąciłem się - może by tak załatwić to trochę inaczej...
- Dobrze, mogę sprać ciebie - odwrócił się błyskawicznie chłopak i zamachnął się nożem, tylko o kilka milimetrów mijając moją pierś.
- To nie fair. Masz nóż - zaprotestowałem.
- Życie jest nie fair - mruknął i rzucił się na mnie. Uskoczyłem w bok i chciałem go uderzyć w plecy, lecz już go tam nie było. Podciął mnie i poleciałem na ziemię. Boleśnie upadłem na plecy. Z całej siły zamachnąłem się na jego kostkę. Krzyknął i również upadł.
<Jak było dalej Jace?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz