- Spadające anioły. Jace ze złotymi skrzydłami, Simon z czarnymi i zakrwawionymi. Sebastian i Lilight. Wielka bitwa z Valentinem i demonami. Isabelle naga, opleciona batem. - mamrotałam w kółko - Spadające anioły. Jace ze złotymi skrzydłami, Simon z czarnymi i zakrwawionymi. Sebastian i Lilight. Wielka bitwa z Valentinem i demonami. Isabelle naga, opleciona batem.
- Clary? - spytał Jace - Dobrze się czujesz?
- Mhm... - mruknęłam
- Na pewno? - dopytywała się Sabine - Co to znaczy? To o czym mamroczesz.
- Nie może się stać. Nie.
- Clary?
Zerwałam się z krzesła i wybiegłam do hm... gdzieś... Słyszałam jak reszta biegnie za mną wykrzykując moje imię. Po mimo to nie zwalniałam. Kojarzyłam fakty. Spadające anioły to może być Aron. Isabelle naga opleciona batem, to okazało się prawda tylko, że nie była naga. Opadłam na kolana. Po chwili Jace już był przy mnie i brał na ręce. Zemdlałam.
***
- Nic nie rozumem. - słyszałam jakby z oddali zrozpaczony głos Jace'a - To nocna łowczyni powinna się już obudzić.
- Nie wiem. Może coś się stało. - od powiedział mu damski głos, chyb Sabine
- To już trzy dni!
Trzy dni. Myślałam. Trzeba się obudzić. A jednak nie mogłam, poruszyłam się rzez sen.
- Poruszyła się! - krzyknął
***
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam Jace'a siedzącego koło łóżka.
- Gdzie ja jestem? - spytałam słabo, a on zerwał się z krzesła i ukląkł przy łóżku.
- W skrzydle szpitalnym. - od powiedziała Sabine stając za moim chłopakiem - Minęły cztery dni.
<Sabi? Jace?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz