Niepewnie zastukałam do drzwi wielkiego budynku znajdującego się w Nowym
Yorku. Po moich plecach spłynęła kolejna porcja zimnego deszczu.
Wzdrygnęłam się i uderzyłam mocniej. Otworzyły się z rozmachem, mało co
nie trafiając mnie w twarz. W ostatniej chwili odskoczyłam do tyłu.
Przede mną stał facet koło 30, ubrany w czerwoną koszulę oraz białe
spodnie od garnituru.
- Tak ? - spytał nawet nie przekraczając progu. Pokazałam mu
przemoknięty świstek papieru. Delikatnie wyciągnął go z mojej ręki.
Uważnie przeczytał tekst a następnie spojrzał na mnie pełnym krytyki
spojrzeniem. Przedstawiałam obraz nędzy i rozpaczy. Przemoczony sweter,
przetarte jeansy i zniszczone trampki do których wlatywała woda. Na
ramieniu niosłam torbę z paroma rzeczami na przebranie.
- Lucy Free tak ? - obejrzał ponownie papier.
- Tak - zaszczękałam zębami - Thomas wysłał mnie bym zaczęła się uczyć.
- Wiem. Wejdź - otworzył szerzej drzwi. Ostrożnie wstąpiłam do ozdobnego holu.
- Łał - rozejrzałam się dookoła z zachwytem.
- Idź się przebrać i osuszyć - powiedział wampir - Pokój 156 - podał mi
klucz, który wziął się znikąd. Chwyciłam go podejrzliwie i ruszyłam
korytarzem w poszukiwaniu mojego nowego pokoju.
<Azar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz